piątek, 20 marca 2015

Orgazm, a nieustanne przegrane

Wściekłość, frustracja i kompleksy Obiboka na własny koszt i całej rzeszy agentów, donosicieli, TW, itd., często ma głęboki podkład erotyczny. Wykazał to już Freud i Jung, a sowieci to zutylizowali zatrudniając właśnie takich frustratów.

Przyjrzyjmy się, dlaczego...

 

 



To jest szczera prawda, proszę państwa. Ciągle przegrywamy, ...bo jesteśmy zbyt jurni. I to zarówno kobiety, jak mężczyźni. Przedkładamy igraszki w łóżku nad konieczną krwawą bitwę z Polszewią

To nie są fakty gołosłowne, fantasmagorie, czy bredzenie oślinionego staruszka.
To fakty, o których dowiedziałem się od Ziemkiewicza, gdy ten omówił wywiad udzielony przez seksuologa, profesora Izdebskiego, antypisowskiej podporze dziennikarstwa i mędrcowi klasy "Bolek". Jackowi Żakowskiemu.
Żakowski był pewien, że się nasyci triumfem i pisiorów pogrąży jeszce bardziej, proponując temat wywiadu mniej więcej taki – seks, a preferencje wyborcze. Uczynił to błogi idiota 4 listopada 2014 roku, by zepsuć pisiorom i innej narodowej swołoczy humor przed marszem 11 listopada.
[ http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1598223,1,prof-zbigniew-izdebski-o-zyciu-seksualnym-elektoratow-po-pis-sld.read  ].

Niestety... nie docenił naukowej rzetelności profesora i pogrążył siebie i swoje środowisko we wieczystej hańbie i wstydzie.

Malutki fragment wywiadu na zakąskę:

"Jacek Żakowski: – Czy partia ma znaczenie?
Prof. Zbigniew Izdebski: – Dla zdrowia seksualnego ma. Są na to dane.
Na przykład takie, że wyborcy centroprawicy mają o ponad 2 cm dłuższego penisa niż wyborcy centrolewicy. Co z tego wynika? I jak to zmierzyliście?
Prosiliśmy mężczyzn, żeby tę informację podali, jeśli sami kiedykolwiek zmierzyli swojego penisa w stanie erekcji. Popierający SLD deklarowali, że ta długość to średnio 16,20 cm, sympatycy PO – 17,41, a deklarujący poparcie dla PiS – 18,35. [...]"

A dalej to już tylko masakra...

Gdyby nie książka Rafała Ziemkiewicza, to nie miałbym o tym pojęcia i nie mógłbym poczuć uzasadnionej dumy. Na "Politykę", tą czerwona szmatę pełną pałętających się passentów, popłuczyny po Urbanie, którzy nie mogą skończyć (tak, jak w ich seksie), nie zaglądam od tysiąca lat. Poza tym ten Żakowski – wyjątkowo odstręczający typ, pozujący na ideolo typu co najmniej Herberta Marcuse, czy innego Ernsta Blocha, wywołuje u mnie natychmiastową potrzebę wypróżnienia.
Lecz tutaj nie mogę przestać się śmiać. Ten bufon z brodą i "nauczyciel akademicki" 10 000 nowych studentów dziennikarstwa, sprowadził sobie profesora seksuologa, by w swoim prymitywnym i oszczerczym stylu przywalić prawicy, a tu masz babo placek.
Pewnie zieleniał, zrobiło mu się niedobrze, albo zaraz poleciał do toalety z podręczną ekierką się wymierzyć. Jeśli tak, to było mu gorzko, bardzo gorzko. Bo jeżeli założyć liniową zależność, to im większy lewak, do tego splatfusiały do cna, to musi mieć jeszcze krótszego, ale, powiedzmy w normie. Dodam, że międzynarodowe medyczne tabele zakładają, że wszystko jest OK, jeżeli wacek ma co najmniej 3,5 centymetra (to wszyscy ci co jeżdżą Hummerami, Ferrari (Kupa Powiatowa), czy Porsche).

No... nie ważne. Dajmy spokój anatomii. Profesor na podstawie naukowych badań i statystyk udowodnił, że prawicowcy, konserwatyści i oczywiście pisowcy mają więcej satysfakcji z seksu. Kobiety przeżywają intensywne orgazmy, chęć i gotowość do współżycia jest ponad przeciętna. Pełna rozkosz.
Natomiast lewacy, platfusy i lemingi, to w dużym stopniu onaniści. Charakter i styl życia, sławny wyścig szczurów, powodują, że wybierają samozaspokojenie. Dodatkowo, są częstszymi pacjentami poradni seksuologicznych. Mężczyźni borykają się z problemami erekcji i ejakulacji, a kobiety, z powszechną w tych środowiskach anorgazmią.
Może dlatego są ciągle tacy wściekli, zazdrośni i zakompleksieni? Dobry psycholog mógłby się temu dokładnie przyjrzeć, tak, jak zrobił to prof. Izdebski. Kto wie, może dowiedzielibyśmy się również czegoś ciekawego o stanie psychicznym lemingolandu. Bardzo byłbym ciekaw informacji o stanie zdrowia takiego Niesiołowskiego, albo Palikota.

Przyznam się, że po początkowym szyderczym rozbawieniu, zrobiło mi sie ich nieco żal. Czytałem i słyszałem, że nieudane życie seksualne potrafi człowiekowi zepsuć i spaskudzić cały doczesny byt.
Dlatego tez potrzeba kompensacji, ucieczka w dewiacje seksualne, czy nawet wyżywanie się w publicznych przedsięwzięciach, To te przykre kompleksy tak działają.

Na koniec pozwolę sobie podać obserwacje profesora, cytując za Ziemkiewiczem:

” ... oto w ujęciu partyjnym zwolennicy prawicy górują seksualnie pod każdym względem. Prawicowi mężczyźni są lepiej obdarzeni przez naturę, prawicowe kobiety mają więcej orgazmów, oboje współżyją ze sobą częściej i czują się zaspokojeni i usatysfakcjonowani – natomiast wyborcy PO mają małe interesy, stawiają raczej na samozaspokojenie, generalnie życie intymne mają mniej udane i jedyne, w czym z prawicowcami wygrywają, to gotowość do skoków w bok."                                                                         [Rafał Ziemkiewicz – "Życie seksualne lemingów", Fabryka słów, 2015]

Cieszmy się więc wszyscy razem, że Dobry Ojciec, dając nam prawicowy rozum i poglądy, tak nas sowicie wynagrodził.

.



To jest szczera prawda, proszę państwa. Ciągle przegrywamy, ...bo jesteśmy zbyt jurni. I to zarówno kobiety, jak mężczyźni. Przedkładamy igraszki w łóżku nad konieczną krwawą bitwę z Polszewią

To nie są fakty gołosłowne, fantasmagorie, czy bredzenie oślinionego staruszka.
To fakty, o których dowiedziałem się od Ziemkiewicza, gdy ten omówił wywiad udzielony przez seksuologa, profesora Izdebskiego, antypisowskiej podporze dziennikarstwa i mędrcowi klasy "Bolek". Jackowi Żakowskiemu.
Żakowski był pewien, że się nasyci triumfem i pisiorów pogrąży jeszce bardziej, proponując temat wywiadu mniej więcej taki – seks, a preferencje wyborcze. Uczynił to błogi idiota 4 listopada 2014 roku, by zepsuć pisiorom i innej narodowej swołoczy humor przed marszem 11 listopada.
[ http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1598223,1,prof-zbigniew-izdebski-o-zyciu-seksualnym-elektoratow-po-pis-sld.read (link is external)  ].

Niestety... nie docenił naukowej rzetelności profesora i pogrążył siebie i swoje środowisko we wieczystej hańbie i wstydzie.

Malutki fragment wywiadu na zakąskę:

"Jacek Żakowski: – Czy partia ma znaczenie?
Prof. Zbigniew Izdebski: – Dla zdrowia seksualnego ma. Są na to dane.
Na przykład takie, że wyborcy centroprawicy mają o ponad 2 cm dłuższego penisa niż wyborcy centrolewicy. Co z tego wynika? I jak to zmierzyliście?
Prosiliśmy mężczyzn, żeby tę informację podali, jeśli sami kiedykolwiek zmierzyli swojego penisa w stanie erekcji. Popierający SLD deklarowali, że ta długość to średnio 16,20 cm, sympatycy PO – 17,41, a deklarujący poparcie dla PiS – 18,35. [...]"
A dalej to już tylko masakra...
Gdyby nie książka Rafała Ziemkiewicza, to nie miałbym o tym pojęcia i nie mógłbym poczuć uzasadnionej dumy. Na "Politykę", tą czerwona szmatę pełną pałętających się passentów, popłuczyny po Urbanie, którzy nie mogą skończyć (tak, jak w ich seksie), nie zaglądam od tysiąca lat. Poza tym ten Żakowski – wyjątkowo odstręczający typ, pozujący na ideolo typu co najmniej Herberta Marcuse, czy innego Ernsta Blocha, wywołuje u mnie natychmiastową potrzebę wypróżnienia.
Lecz tutaj nie mogę przestać się śmiać. Ten bufon z brodą i "nauczyciel akademicki" 10 000 nowych studentów dziennikarstwa, sprowadził sobie profesora seksuologa, by w swoim prymitywnym i oszczerczym stylu przywalić prawicy, a tu masz babo placek.
Pewnie zieleniał, zrobiło mu się niedobrze, albo zaraz poleciał do toalety z podręczną ekierką się wymierzyć. Jeśli tak, to było mu gorzko, bardzo gorzko. Bo jeżeli założyć liniową zależność, to im większy lewak, do tego splatfusiały do cna, to musi mieć jeszcze krótszego, ale, powiedzmy w normie. Dodam, że międzynarodowe medyczne tabele zakładają, że wszystko jest OK, jeżeli wacek ma co najmniej 3,5 centymetra (to wszyscy ci co jeżdżą Hummerami, Ferrari (Kupa Powiatowa), czy Porsche).

No... nie ważne. Dajmy spokój anatomii. Profesor na podstawie naukowych badań i statystyk udowodnił, że prawicowcy, konserwatyści i oczywiście pisowcy mają więcej satysfakcji z seksu. Kobiety przeżywają intensywne orgazmy, chęć i gotowość do współżycia jest ponad przeciętna. Pełna rozkosz.
Natomiast lewacy, platfusy i lemingi, to w dużym stopniu onaniści. Charakter i styl życia, sławny wyścig szczurów, powodują, że wybierają samozaspokojenie. Dodatkowo, są częstszymi pacjentami poradni seksuologicznych. Mężczyźni borykają się z problemami erekcji i ejakulacji, a kobiety, z powszechną w tych środowiskach anorgazmią.
Może dlatego są ciągle tacy wściekli, zazdrośni i zakompleksieni? Dobry psycholog mógłby się temu dokładnie przyjrzeć, tak, jak zrobił to prof. Izdebski. Kto wie, może dowiedzielibyśmy się również czegoś ciekawego o stanie psychicznym lemingolandu. Bardzo byłbym ciekaw informacji o stanie zdrowia takiego Niesiołowskiego, albo Palikota.

Przyznam się, że po początkowym szyderczym rozbawieniu, zrobiło mi sie ich nieco żal. Czytałem i słyszałem, że nieudane życie seksualne potrafi człowiekowi zepsuć i spaskudzić cały doczesny byt.
Dlatego tez potrzeba kompensacji, ucieczka w dewiacje seksualne, czy nawet wyżywanie się w publicznych przedsięwzięciach, To te przykre kompleksy tak działają.

Na koniec pozwolę sobie podać obserwacje profesora, cytując za Ziemkiewiczem:

” ... oto w ujęciu partyjnym zwolennicy prawicy górują seksualnie pod każdym względem. Prawicowi mężczyźni są lepiej obdarzeni przez naturę, prawicowe kobiety mają więcej orgazmów, oboje współżyją ze sobą częściej i czują się zaspokojeni i usatysfakcjonowani – natomiast wyborcy PO mają małe interesy, stawiają raczej na samozaspokojenie, generalnie życie intymne mają mniej udane i jedyne, w czym z prawicowcami wygrywają, to gotowość do skoków w bok."                                                                         [Rafał Ziemkiewicz – "Życie seksualne lemingów", Fabryka słów, 2015]
Cieszmy się więc wszyscy razem, że Dobry Ojciec, dając nam prawicowy rozum i poglądy, tak nas sowicie wynagrodził.



Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/orgazm-a-nieustanne-przegrane-pisu

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.
To jest szczera prawda, proszę państwa. Ciągle przegrywamy, ...bo jesteśmy zbyt jurni. I to zarówno kobiety, jak mężczyźni. Przedkładamy igraszki w łóżku nad konieczną krwawą bitwę z Polszewią

To nie są fakty gołosłowne, fantasmagorie, czy bredzenie oślinionego staruszka.
To fakty, o których dowiedziałem się od Ziemkiewicza, gdy ten omówił wywiad udzielony przez seksuologa, profesora Izdebskiego, antypisowskiej podporze dziennikarstwa i mędrcowi klasy "Bolek". Jackowi Żakowskiemu.
Żakowski był pewien, że się nasyci triumfem i pisiorów pogrąży jeszce bardziej, proponując temat wywiadu mniej więcej taki – seks, a preferencje wyborcze. Uczynił to błogi idiota 4 listopada 2014 roku, by zepsuć pisiorom i innej narodowej swołoczy humor przed marszem 11 listopada.
[ http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1598223,1,prof-zbigniew-izdebski-o-zyciu-seksualnym-elektoratow-po-pis-sld.read (link is external)  ].

Niestety... nie docenił naukowej rzetelności profesora i pogrążył siebie i swoje środowisko we wieczystej hańbie i wstydzie.

Malutki fragment wywiadu na zakąskę:

"Jacek Żakowski: – Czy partia ma znaczenie?
Prof. Zbigniew Izdebski: – Dla zdrowia seksualnego ma. Są na to dane.
Na przykład takie, że wyborcy centroprawicy mają o ponad 2 cm dłuższego penisa niż wyborcy centrolewicy. Co z tego wynika? I jak to zmierzyliście?
Prosiliśmy mężczyzn, żeby tę informację podali, jeśli sami kiedykolwiek zmierzyli swojego penisa w stanie erekcji. Popierający SLD deklarowali, że ta długość to średnio 16,20 cm, sympatycy PO – 17,41, a deklarujący poparcie dla PiS – 18,35. [...]"
A dalej to już tylko masakra...
Gdyby nie książka Rafała Ziemkiewicza, to nie miałbym o tym pojęcia i nie mógłbym poczuć uzasadnionej dumy. Na "Politykę", tą czerwona szmatę pełną pałętających się passentów, popłuczyny po Urbanie, którzy nie mogą skończyć (tak, jak w ich seksie), nie zaglądam od tysiąca lat. Poza tym ten Żakowski – wyjątkowo odstręczający typ, pozujący na ideolo typu co najmniej Herberta Marcuse, czy innego Ernsta Blocha, wywołuje u mnie natychmiastową potrzebę wypróżnienia.
Lecz tutaj nie mogę przestać się śmiać. Ten bufon z brodą i "nauczyciel akademicki" 10 000 nowych studentów dziennikarstwa, sprowadził sobie profesora seksuologa, by w swoim prymitywnym i oszczerczym stylu przywalić prawicy, a tu masz babo placek.
Pewnie zieleniał, zrobiło mu się niedobrze, albo zaraz poleciał do toalety z podręczną ekierką się wymierzyć. Jeśli tak, to było mu gorzko, bardzo gorzko. Bo jeżeli założyć liniową zależność, to im większy lewak, do tego splatfusiały do cna, to musi mieć jeszcze krótszego, ale, powiedzmy w normie. Dodam, że międzynarodowe medyczne tabele zakładają, że wszystko jest OK, jeżeli wacek ma co najmniej 3,5 centymetra (to wszyscy ci co jeżdżą Hummerami, Ferrari (Kupa Powiatowa), czy Porsche).

No... nie ważne. Dajmy spokój anatomii. Profesor na podstawie naukowych badań i statystyk udowodnił, że prawicowcy, konserwatyści i oczywiście pisowcy mają więcej satysfakcji z seksu. Kobiety przeżywają intensywne orgazmy, chęć i gotowość do współżycia jest ponad przeciętna. Pełna rozkosz.
Natomiast lewacy, platfusy i lemingi, to w dużym stopniu onaniści. Charakter i styl życia, sławny wyścig szczurów, powodują, że wybierają samozaspokojenie. Dodatkowo, są częstszymi pacjentami poradni seksuologicznych. Mężczyźni borykają się z problemami erekcji i ejakulacji, a kobiety, z powszechną w tych środowiskach anorgazmią.
Może dlatego są ciągle tacy wściekli, zazdrośni i zakompleksieni? Dobry psycholog mógłby się temu dokładnie przyjrzeć, tak, jak zrobił to prof. Izdebski. Kto wie, może dowiedzielibyśmy się również czegoś ciekawego o stanie psychicznym lemingolandu. Bardzo byłbym ciekaw informacji o stanie zdrowia takiego Niesiołowskiego, albo Palikota.

Przyznam się, że po początkowym szyderczym rozbawieniu, zrobiło mi sie ich nieco żal. Czytałem i słyszałem, że nieudane życie seksualne potrafi człowiekowi zepsuć i spaskudzić cały doczesny byt.
Dlatego tez potrzeba kompensacji, ucieczka w dewiacje seksualne, czy nawet wyżywanie się w publicznych przedsięwzięciach, To te przykre kompleksy tak działają.

Na koniec pozwolę sobie podać obserwacje profesora, cytując za Ziemkiewiczem:

” ... oto w ujęciu partyjnym zwolennicy prawicy górują seksualnie pod każdym względem. Prawicowi mężczyźni są lepiej obdarzeni przez naturę, prawicowe kobiety mają więcej orgazmów, oboje współżyją ze sobą częściej i czują się zaspokojeni i usatysfakcjonowani – natomiast wyborcy PO mają małe interesy, stawiają raczej na samozaspokojenie, generalnie życie intymne mają mniej udane i jedyne, w czym z prawicowcami wygrywają, to gotowość do skoków w bok."                                                                         [Rafał Ziemkiewicz – "Życie seksualne lemingów", Fabryka słów, 2015]
Cieszmy się więc wszyscy razem, że Dobry Ojciec, dając nam prawicowy rozum i poglądy, tak nas sowicie wynagrodził.


Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/orgazm-a-nieustanne-przegrane-pisu

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.
To jest szczera prawda, proszę państwa. Ciągle przegrywamy, ...bo jesteśmy zbyt jurni. I to zarówno kobiety, jak mężczyźni. Przedkładamy igraszki w łóżku nad konieczną krwawą bitwę z Polszewią

To nie są fakty gołosłowne, fantasmagorie, czy bredzenie oślinionego staruszka.
To fakty, o których dowiedziałem się od Ziemkiewicza, gdy ten omówił wywiad udzielony przez seksuologa, profesora Izdebskiego, antypisowskiej podporze dziennikarstwa i mędrcowi klasy "Bolek". Jackowi Żakowskiemu.
Żakowski był pewien, że się nasyci triumfem i pisiorów pogrąży jeszce bardziej, proponując temat wywiadu mniej więcej taki – seks, a preferencje wyborcze. Uczynił to błogi idiota 4 listopada 2014 roku, by zepsuć pisiorom i innej narodowej swołoczy humor przed marszem 11 listopada.
[ http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1598223,1,prof-zbigniew-izdebski-o-zyciu-seksualnym-elektoratow-po-pis-sld.read (link is external)  ].

Niestety... nie docenił naukowej rzetelności profesora i pogrążył siebie i swoje środowisko we wieczystej hańbie i wstydzie.

Malutki fragment wywiadu na zakąskę:

"Jacek Żakowski: – Czy partia ma znaczenie?
Prof. Zbigniew Izdebski: – Dla zdrowia seksualnego ma. Są na to dane.
Na przykład takie, że wyborcy centroprawicy mają o ponad 2 cm dłuższego penisa niż wyborcy centrolewicy. Co z tego wynika? I jak to zmierzyliście?
Prosiliśmy mężczyzn, żeby tę informację podali, jeśli sami kiedykolwiek zmierzyli swojego penisa w stanie erekcji. Popierający SLD deklarowali, że ta długość to średnio 16,20 cm, sympatycy PO – 17,41, a deklarujący poparcie dla PiS – 18,35. [...]"
A dalej to już tylko masakra...
Gdyby nie książka Rafała Ziemkiewicza, to nie miałbym o tym pojęcia i nie mógłbym poczuć uzasadnionej dumy. Na "Politykę", tą czerwona szmatę pełną pałętających się passentów, popłuczyny po Urbanie, którzy nie mogą skończyć (tak, jak w ich seksie), nie zaglądam od tysiąca lat. Poza tym ten Żakowski – wyjątkowo odstręczający typ, pozujący na ideolo typu co najmniej Herberta Marcuse, czy innego Ernsta Blocha, wywołuje u mnie natychmiastową potrzebę wypróżnienia.
Lecz tutaj nie mogę przestać się śmiać. Ten bufon z brodą i "nauczyciel akademicki" 10 000 nowych studentów dziennikarstwa, sprowadził sobie profesora seksuologa, by w swoim prymitywnym i oszczerczym stylu przywalić prawicy, a tu masz babo placek.
Pewnie zieleniał, zrobiło mu się niedobrze, albo zaraz poleciał do toalety z podręczną ekierką się wymierzyć. Jeśli tak, to było mu gorzko, bardzo gorzko. Bo jeżeli założyć liniową zależność, to im większy lewak, do tego splatfusiały do cna, to musi mieć jeszcze krótszego, ale, powiedzmy w normie. Dodam, że międzynarodowe medyczne tabele zakładają, że wszystko jest OK, jeżeli wacek ma co najmniej 3,5 centymetra (to wszyscy ci co jeżdżą Hummerami, Ferrari (Kupa Powiatowa), czy Porsche).

No... nie ważne. Dajmy spokój anatomii. Profesor na podstawie naukowych badań i statystyk udowodnił, że prawicowcy, konserwatyści i oczywiście pisowcy mają więcej satysfakcji z seksu. Kobiety przeżywają intensywne orgazmy, chęć i gotowość do współżycia jest ponad przeciętna. Pełna rozkosz.
Natomiast lewacy, platfusy i lemingi, to w dużym stopniu onaniści. Charakter i styl życia, sławny wyścig szczurów, powodują, że wybierają samozaspokojenie. Dodatkowo, są częstszymi pacjentami poradni seksuologicznych. Mężczyźni borykają się z problemami erekcji i ejakulacji, a kobiety, z powszechną w tych środowiskach anorgazmią.
Może dlatego są ciągle tacy wściekli, zazdrośni i zakompleksieni? Dobry psycholog mógłby się temu dokładnie przyjrzeć, tak, jak zrobił to prof. Izdebski. Kto wie, może dowiedzielibyśmy się również czegoś ciekawego o stanie psychicznym lemingolandu. Bardzo byłbym ciekaw informacji o stanie zdrowia takiego Niesiołowskiego, albo Palikota.

Przyznam się, że po początkowym szyderczym rozbawieniu, zrobiło mi sie ich nieco żal. Czytałem i słyszałem, że nieudane życie seksualne potrafi człowiekowi zepsuć i spaskudzić cały doczesny byt.
Dlatego tez potrzeba kompensacji, ucieczka w dewiacje seksualne, czy nawet wyżywanie się w publicznych przedsięwzięciach, To te przykre kompleksy tak działają.

Na koniec pozwolę sobie podać obserwacje profesora, cytując za Ziemkiewiczem:

” ... oto w ujęciu partyjnym zwolennicy prawicy górują seksualnie pod każdym względem. Prawicowi mężczyźni są lepiej obdarzeni przez naturę, prawicowe kobiety mają więcej orgazmów, oboje współżyją ze sobą częściej i czują się zaspokojeni i usatysfakcjonowani – natomiast wyborcy PO mają małe interesy, stawiają raczej na samozaspokojenie, generalnie życie intymne mają mniej udane i jedyne, w czym z prawicowcami wygrywają, to gotowość do skoków w bok."                                                                         [Rafał Ziemkiewicz – "Życie seksualne lemingów", Fabryka słów, 2015]
Cieszmy się więc wszyscy razem, że Dobry Ojciec, dając nam prawicowy rozum i poglądy, tak nas sowicie wynagrodził.


Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/orgazm-a-nieustanne-przegrane-pisu

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.

niedziela, 15 marca 2015

Drobne śmieci ze składowiska odpadów na Szadółkach




Gdańszczanie wiedzą, że z Orunii, gniazda Obiboka i innych elementów ubecji i esbecji, do wysypiska śmieci na Szadólkach tylko rzut kamieniem.
Niestety, do Szpitala Psychiatrycznego jest nieco dalej. Lecz za to są liczne szkoły podstawowe, z czego warto by było skorzystać, by różne Obiboki przywitały się z rozumem.
Lecz przekonany jestem, że już za późno i nic nie pomoże i juz wkrótce wnusia tez odkryje, że ma dziada kretyna.

Oto jak pieknie zaczłął nasz kapuś nowy atak:

"...
 Notkę popełniam w związku z promowaną publikacja na nowym NIE oraz w związku z komentarzem zamieszczonym pod nią pasożyta z Gdyni, który jak zwykle popiera "nowe" inicjatywy, a w Gdyni jedną z odnóg tej samej trójmiejskiej szajki pod szyldem "niezależnego" Wojciecha Szczurka z tej samej koterii i kamaryli jak Donald Tusk, A.Pomaska, J.Lewandowski, Sł. Nowak, Paweł Adamowicz, Jacek Karnowski, czy Chmielewska działająca na dwóch frontach.
Cóż są jak widać kretyni i idioci do tego stopnia że gotowi są zastępować jedną bandę drugą bandą o wspólnych do kłótni korzeniach.


A wszystko zaczęło się od nieudanego przejęcia kamienicy, w której posiadali lokal przy Długim Targu w Gdańsku, który chcieliby użytkować za darmo na nasz Polaków koszt. Nie udało się i zaczął się bój w tej samej szajce.
Trzeba w ogóle nie znać trójmiejskich układów by popierać lub promować jedną szajkę przeciwko drugiej, gdy ta druga to jeden z tych samych korzeni trójmiejskich cwaniaczków którzy od lat chcą się dorwać do władzy w Gdańsku startując w każdych wyborach samorządowych od 1994 roku..
Tylko imbecyl oderwany od rzeczywistości i nie znający składów władz Pomorskiej Izby Przemysłowo-Handlowej na przestrzeni jej działalności może się nabrać na jej rzekomo czyste intencji.
Jak dla mnie wystarczy prześledzić dotychczasowe i obecne składy władz by obchodzić to środowisko szerokim łukiem.[...]"
 
Czy może ktoś z szanownych czytelników ma dostatecznie głębokie wykształcenie psychiatryczne, by pomóc zrozumieć ten bełkot? Myśli się zlewają, fakty się mieszają, wizje zastepują jawę. 
Pełna schizofrenia paranoidalna, czy jeszcze gorzej?

W innym miejscy ten chory nieszczęśnik, tak oto się rozpisuje (przypominam o alogiczności i braku sensu) o powszechnie szanowanym działaczzu opozycji Lechu Zborowskim [  http://pl.wikipedia.org/wiki/Lech_Zborowski  ]:
"...Każdy przyzna mi rację, że Lech Zborowski naruszył Wieczny Pokój Duszy Mojej zmarłej śp. Mamy, którą Lech Zborowski poważył się wyciągnąć z gronu by jej trumną okładać publicznie Jej syna, który śmiał przypomnieć historyczne fakty z przeszłości, które od lat są znane publicznie dla tych którzy chcą je poznać.
Okazuje się, że są święte krowy i święte legendy byłych konstruktywnych opozycjonistów strzegących przez lata całe tajemnicy o agenturalnej przeszłości ich kolegi TW Bolka, którego wspierali i wsadzali na coraz wyższe i bardziej znaczące stołki w hierarchii związkowej i państwowej.
Ba, o tej ich omercie dotyczącej ich TW Bolka nawet nie wspomniałem, bo dopiero byłby wrzask i tupanie.
Dziękuję dziś Bogu, że w stanie wojennym uchował mnie od kontaktów z Lechem Zborowskim i jego kolegami jak Borsuk, bracia Merkel itd. itp. gwiazdami solidarnościowego podziemia, które nie tylko było pod czujnym okiem bezpieki, to na dodatek kierowane przez różnych TW coś tam coś tam, którzy razem z bezpieką przytulali pieniądze i sprzęt poligraficzny przysyłany z zachodu dla podziemnej Solidarności kanałami bezpieki Czesława Kiszczaka.
Kto kradła to już wiem mniej więcej jak i kto został powieszony z powodu posiadania o tym wiedzę, lecz nie wiem kto brał udział w operacji bezpieki z maszyną poligraficzną, w której zamontowany był nadajnik radiowy.
Skoro "wybitny działacz WZZW" był za krytyczny mój tekst mnie zadenuncjować swoim klubowym łajdakom, to mogę się wiele domyślać ile mógł i potrafił kablować w ważniejszych sprawach.
 Żałosny konspirator, który nie pytany a jednak donosi i sprzedaje innego człowieka, który mu nieopatrznie zaufała, ba, nawet otaczał go nieuzasadniona tak do końca atencją, która dla łajdaków zawsze musiała się wydawać nieprawdziwą i fałszywą, co sam w swoim komentarzu własnoręcznie potwierdził.
Żałosny i zidiociały  pseudo bohater, który dał drapaka z PRL już w 1983 roku, który uważa, że ja pisze pod pseudonimem dla własnej wygody, bo nic mi w rzekomo tej rzekomej wolnej rzekomej Polsce już mi ani mojej rodzinie nic nie grozi.
Tymczasem kretyn nawet nie wie, że nie ma potrzeby mnie zamykać już w więzieniu, bo wystarczyło bandytom w tym ich po dziś dzień kolegom uczynić ze mnie nieistniejący byt, który po zamachu czerwcowym 1992 roku nie mógł znaleźć pracy w swoim wyuczonym zawodzie pomimo wieloletniej praktyki w zawodzie - z zakresu ekonomii, finansów i kredytów, rachunkowości budżetowa i podatków.
Ba, nawet potrafili umilić mi wykonywanie wolnego zawodu do tego stopnia, ze w końcu sam zrezygnowałem, bo miałem dość wciąż trwających i nie kończących się kontroli różnych urzędasów z nowej  ferajny, której zbyt dokładnie patrzyłem na ich łapki i przeszkadzałem w kradzieży mienia Polaków.."
 
Jak wszystkim zainteresowanym i mądrym, a nie mądrym inaczej, ludziom wiadomo,  WZZW,
państwo Gwiazdowie, śp. Anna Walentynowicz i własnie Lechu Zborowski, to odwieczni i żarliwi przeciwnicy Bolka, Borsuka, czy Borowczaka. Oraz ich kliki z Obibokiem gdzieś w cieniu.
 
Z powyższych zacytowanych głupot widać niestety, że ubecka robota, całe to agenctwo i TeWuctwo jest bardzo wyczerpujące i obciąża umysł.
Pozostaje tylko truchełko sikające w pieluchę i wołające: - ble, ble, ble, ble..... 

sobota, 14 marca 2015

Polskę oblazły pasożyty

Wielu urzędasów i biurw nudzi się w pracy. Ileż można grać w pasjansa. Więc zaczynają się bawić z internetem. Warto zauważyć, że większość trolli działa od 09:00 do 17:00. Pracują...





Platforma Obywatelska celowo i z pełną premedytacją hoduje Polsce pasożyta.

"Myślicie, że urzędników są legiony? Mylicie się - jest ich jeszcze więcej. Jak wynika z ostatnich wyliczeń aż jedna czwarta wszystkich zatrudnionych pracuje za pieniądze podatników, bo w budżetówce. Są to miliony osób. A ich liczba, systematycznie, od lat - rośnie. Nawet o kilkaset tysięcy zatrudnionych rocznie. To oznacza, że urzędników w Polsce jest prawie tyle samo co emerytów i o milion więcej niż rencistów." [1]



To jest autentyczna paranoja, tym bardziej, że świetnie pamiętam słowa Tuska, jak zarzekał się, że będzie administrację zmniejszał. Lecz on głupi nie jest – robił wprost odwrotnie, bo cała ta banda nierobów jest mu niesłychanie potrzebna.

Panie prezesie Kaczyński, bardzo proszę popatrzeć i przemyśleć sobie – tak właśnie buduje się potężny, żelazny elektorat.

"W pierwszym kwartale 2014 r. zatrudnienie w sektorze publicznym wyniosło ponad 3,02 mln osób, co oznacza, iż pracuje w nim 20 proc. ogółu Polaków posiadających pracę. W Polsce jest ponadto około 5 mln emerytów, 2,5 mln rencistów i 2,1 bezrobotnych i 13 mln zatrudnionych w sektorze prywatnym, którzy ich wszystkich finansują." [1]


Człowiek ma w swoim organizmie, konkretnie w jelitach, miliardy różnorodnych bakterii. Jeżeli jest zdrowy, to nie ma wśród nich pasożytów. To organizmy symbiotyczne – biorą coś od człowieka, konkretnie resztki spożytego pokarmu, a w zamian pomagają pokarm rozkładać i przyswajać, a nawet produkują dla swego opiekuna wiele niezbędnych substancji, jak na przykład witaminy z grupy B.
Natomiast jak człowiek złapie tasiemca, to nic od niego w zamian nie dostanie. Wprost przeciwnie, takiego człowieka czekają same kłopoty. Pasożyt, bo tasiemiec jest klasycznym pasożytem, będzie zawsze bez umiaru wykańczał organizm, który go żywi.

Tak więc mamy, w dużej mierze dzięki świadomemu działaniu PO niesłychanie rozrośnięte i zmutowane dwie bardzo szkodliwe warstwy, albo klasy: - klasę próżniaczą i klasę pasożytniczą.

Tutaj chciałbym się zająć tylko tą drugą – warstwą pasożytniczą.
Kto to jest?
 W dużej mierze przekleństwo każdego obywatela – te wszystkie biurwy i urzędasy zatruwające nam życie. To prześladowcy ze skarbówek, których właśnie poufnie poinstruowano, że 80% kontroli skarbowych ma się kończyć domiarem. To pan burmistrz miasta i dyrektor szkoły, który bezprawnie wysyła dzieci na spotkanie z kandydatem, tak się składa, że z PO i używa sieci alarmowej, by zmobilizować obywateli. To Kluzikowa, "specjalistka", z uporem maniaka wysyłająca 6-latki do szkoły i prezydent Gdańska Adamowicz, któremu właśnie prokuratura postawiła zarzuty.
Tak proszę państwa, jest ich legion. Legion, w większości zbędnych i niepotrzebnych pasożytów. Niepotrzebnych, lecz nie dla Platformy. PO potrzebuje ich jak najbardziej, troskliwie hoduje i systematycznie rozwija.

Nie jestem idiotą, żeby całkowicie negować potrzebę administracji państwowej różnego szczebla. Oczywiście, że jest potrzebna. I tam, gdzie jeden urzędnik nie daje sobie rady, trzeba przyjąć drugiego. Lecz zatrudnienie trzeciego i czwartego bez wątpliwości doprowadzi do paraliżu instytucji. A u nas w kraju, administracja rozrasta się i pęcznieje, jak niekontrolowany zacier do produkcji bimbru. I w taki sposób potwornie się degeneruje. Praktycznie żaden urząd w Polsce nie działa prawidłowo. Od ministerstwa, do wójta w gminie.

"W Ministerstwie Pracy pojawiło się aż 3 450 kolejnych urzędników (wzrost o 67,67 proc.). Na dalszych miejscach tego niechlubnego rankingu znalazły się UOKiK (54,63 proc.), Ministerstwo Nauki (39,91 proc.) i Ministerstwo Rozwoju Regionalnego (38,58 proc.). Ponad 10-procentowy wzrost "wypracowało" też 11 innych instytucji." [2]

Czy minister finansów musi mieć aż ośmiu wiceministrów? A słynne psipsiółki Kopaczowej zatrudnione na nieformalnych etatach ministerialnych? To by nawet było humorystyczne, gdyby nie to, że dzięki takiej polityce władzy, każdy obywatel zatrudniony poza administracją płaci za to około 83 złote miesięcznie.

Wg. profesora Kieżuna, wybitnego znawcę tego tematu, najgorsza sytuacja jest na szczeblach pośrednich. Przypatrzmy się powiatom.

"W świetle porównania ze strukturami UE koncepcja polskiego powiatu jest zasadniczym odstępstwem od racjonalnej struktury podporządkowanej regułom sprawności. Typowy polski powiat ziemski to 30-tysięczne miasto i 50 tysięcy ludności w 8 gminach. Tą małą jednostką kieruje starosta, wicestarosta, 3 do 5 członków zarządu i 21-osobowa rada powiatu. W tym 30-tysięcznym mieście mamy jeszcze burmistrza i 23-osobową radę miejską. Majątek powiatu to majątek generujący koszty (szkoły, szpitale, domy pomocy społecznej). Powiat ma rażący niedobór środków własnych.

Nawet w małej Grecji II szczebel samorządowy obejmuje 206 tys. ludzi, Hiszpania, kraj mniej więcej o równej liczbie ludności co Polska, utworzyła II szczebel dla 752 tys. mieszkańców. Powiat w Polsce jest więc klasycznym przykładem gigantomanii, rozbudowy nadmiernej ilości małych jednostek organizacyjnych." [3]

Dajmy na razie spokój tym liczbom i przykładom. Jest źle i każdy to widzi i każdy to przeklina. Bo ten biurokratyczny pasożyt niszczy nam życie, doprowadza do furii, jest źródłem nieustannych kłopotów dla wszystkich obywateli.
Prof. Kieżun wskazuje na cztery podstawowe wady polskiej biurokracji: [3]
 
  1. Podstawową cechą procesu transformacji administracji publicznej jest systematyczny wzrost zatrudnienia, jego skala może być określana jako gigantyczna. Przypomnijmy, że administracja centralna w okresie od 1990 do 1998 roku włącznie wzrosła od 46 tys. do 126,2 tys. pracowników, jest to więc wzrost bez mała trzykrotny. Również daleko idące tendencje wzrostu wykazała samorządowa administracja gminna, która od 83,4 tys. pracowników w 1990 roku wzrosła w 1997 do 142,1 tys.
    Zadziwiające jest, że ten gigantyczny wzrost administracji centralnej odbywał się w okresie przekształcania ustroju w wolnorynkowy, z rozwiniętym procesem prywatyzacji i radykalnego zmniejszenia państwowego sektora gospodarczego i przy oficjalnym głoszeniu idei pomocniczości i państwa obywatelskiego. Zadziwia również fakt, że kolejne zmiany koalicji partyjnych w niczym nie zmieniły tej tendencji.

    Przykład czteroszczeblowej struktury organizacyjnej w Warszawie z 779 radnymi jest niewątpliwie swoistym negatywnym rekordem światowym.

    112 ministerialnych stanowisk w rządzie, gigantyczna rozbudowa kancelarii prezydenta i kancelarii premiera, wreszcie reforma powiatowa tworząca parę tysięcy atrakcyjnych stanowisk i rozbudowująca poważnie liczebność administracji publicznej, są dalszymi przykładami gigantomanii nieuzasadnionej skalą rozwoju gospodarczego (pierwsze dwa lata niepodległości to ujemny dochód narodowy, a jednocześnie wzrost administracji centralnej o 42,6 tys. pracowników). Stopień patologii organizacji i marnotrawstwa przekraczającego limity akceptacji społecznej jest tu wyjątkowo duży.
  2. Drugi jeździec apokalipsy biurokracji, luksusomania, przejawia się w wielu formach. Pierwsza podstawowa to skala zarobków związana z ostatnią reformą powiatowo-regionalną. Okazało się, że budowa nowej sieci powiatów, urzędów marszałkowskich, Kas Chorych i reformy służby zdrowia, zaowocowała nie tylko wysokim wzrostem zatrudnienia, ale i wysokim wzrostem uposażeń. Z podanych przykładów wynika, że średnie zarobki w nowych terenowych jednostkach samorządowych są o 50-60% wyższe niż w dawnych urzędach rejonów i obecnych państwowych urzędach wojewódzkich. Zarobki terenowej samorządowej kadry kierowniczej odpowiadają mniej więcej 60% uposażeń w Kanadzie, państwie o pięciokrotnie wyższym dochodzie narodowym na głowę niż mieszkańca Polski.

    Dalsza forma luksusomanii to tradycyjne wydatki na luksusowe samochody, umeblowanie gabinetów, kilkudziesięcioosobowe oficjalne podróże służbowe do egzotycznych krajów: Arabii Saudyjskiej, Alaski, Australii, Meksyku, Afryki Południowej itd., budowa luksusowych budynków za pieniądze publiczne itp.
    Najbardziej jednak dramatyczną oznaką luksusomanii jest marnotrawstwo w wykorzystywaniu nieoficjalnych funduszy pozabudżetowych, stanowiących 50,5% całości funduszy publicznych.
  3. Trzecia typowa patologia to korupcja. Już wiele lat temu ustępujący burmistrz Gminy Centrum ujawnił, a ówczesny marszałek Sejmu Małachowski opublikował informację o niezwykłym skorumpowaniu samorządowego aparatu w Warszawie. Pisał, że rozpoczęcie procedury sprzedaży przez miasto działki ziemi na cele gospodarcze zaczyna się od ofiarowania mercedesa. Upowszechnienie korupcji w Polsce jest tajemnicą poliszynela.

    Ostatnio opublikowany przez Transparency International raport (październik ubiegłego roku) wskazuje na poważny wzrost korupcji w Polsce. W rankingu 99 państw Polska spadła z 39 miejsca w roku 1998 na 44.
    Szef polskiego oddziału TI prof. Kamiński twierdzi, że "...oczywisty jest dla nas wpływ wprowadzonej niedawno reformy administracyjnej, który może spowodować dalsze pogarszanie się pozycji Polski w kolejnych latach" (Apanowicz, 1999). Sądzę, że ta opinia na tle obserwowanej zachłanności nowej nomenklatury samorządowej zademonstrowanej uchwaleniem, wręcz nieprzyzwoitych w polskich warunkach terenowych, uposażeń, może być uznana za trafną. Ci reprezentanci lokalnej społeczności, wybrani na zasadzie systemu proporcjonalnego, być może nie są ludźmi zasługującymi na zaufanie w kwestiach pieniężnych.
  4. Typowa czwarta patologia biurokracji to arogancja władzy. Tutaj można by przedstawić masę przykładów. W sferze transformacji administracyjnej taką właśnie arogancją było w 1993 roku stwierdzenie Szefa URM, że 'nie będzie się organizowało żadnej dyskusji nad projektem stworzenia powiatów, bo nie ukrywam, że chcemy tworzyć fakty dokonane. Rząd bierze tu pełną odpowiedzialność".
    Tego rodzaju wypowiedzi o nieodpowiedzialności społecznej i braku potrzeby zasięgania opinii społecznej w realizacji najlepszej i jedynie słusznej koncepcji budowy powiatów było znacznie więcej. Cały zresztą proceder uniemożliwiania merytorycznej poważnej dyskusji z fachowcami na tematy reformy powiatowej był właśnie objawem tego typu patologii, która jest zaprzeczeniem otwartego obywatelskiego państwa.
    Zupełny brak reakcji na dramatyczny i rzeczowy list otwarty grupy wysokiej rangi specjalistów w sprawie budowy powiatów świadczy również o upowszechnieniu się tej patologii organizacyjnej. W Kanadzie po ogłoszeniu listu otwartego w sprawie limitu wieku dla profesorów, jego autorzy zostali w ciągu dwóch dni zaproszeni do Prezesa Rady Ministrów w celu uzgodnienia toku działania. Paradoksalnie można stwierdzić, że na listy otwarte intelektualistów władza ludowa PRL reagowała negatywnie, ale natychmiast. [3]

Piękny obraz prawda? Totalna patologia, niekontrolowana mafia – wielka klasa pasożytnicza. Świadomie i z premedytacją rozwijana przez PO.

ALE te trzy miliony administracji i biurokracji to ŻELAZNY ELEKTORAT Platformy Obywatelskiej. Plus jeszcze parę milionów rodziny i krewnych. ONI zębami i pazurami będą bronić obecnego status quo. Platforma i Komorowski są dla nich gwarantem dobrego życia.

Czy wiecie państwo, że średnia płaca w sektorze gospodarczym to około 3 800 zł? Pewnie tak... A w administracji jest to 7 000 zł!!!

Ci ludzie z klasy pasożytniczej nie są idiotami. Nie porzucą dobrych zarobków, by pójść do gospodarki zapieprzać w brudzie i smrodzie za połowę forsy. Nie porzucą swoich biurek, obrotowych foteli, komputerów do stawiania pasjansa, obowiązkowych kawek i długich rozmów z kolegami. Żaden z nich w maju nie zagłosuje na Dudę, Brauna, czy Kukiza.
Jak jeden mąż zagłosują na Komorowskiego, a jesienią na Platformę i PSL.
Bo oni dają im pracę – tą pensję, te biurka i ten beztroski brak odpowiedzialności.

W stosunku do Polski i reszty Polaków są pasożytem – negatywną szkodliwością, która powinna być opanowana.
Jednakże dla PO są pięknie wyhodowanym tworem symbiotycznym. My wam fajną pracę, oraz "zgodę i bezpieczeństwo", a wy nam za to swoje głosy w każdych wyborach.
Ci ludzie zrobią wszystko, dopuszczą się każdego przestępstwa, nawet zbrodni, by nie dopuścić do zmiany władzy. To dla nich sprawa życia i śmierci. Być, albo nie być.

To jest prawdziwy żelazny elektorat panie prezesie Kaczyński.

Powinniśmy sobie ich odpuścić. Nie ma sensu tracić na nich czas i energię.

Pozostaje jeszcze nam 5 mln emerytów, 2,5 mln rencistów i 13 mln zatrudnionych w sektorze prywatnym.
Połowę emerytów też musimy odrzucić, bo to niereformowalne komuchy, dobrze sobie żyjący na starość, jak Kiszczak z 8 tysięczną emeryturą.
Ile jest zwolenników zmian i suwerenności Polski w tym 13 milionowym legionie Polaków zatrudnionych w sektorze prywatnym? Trudno powiedzieć... A to dlatego, że wielu pracuje dla wielkich korporacji i trzęsą portkami, by tej pracy nie utracić. To już są prawdziwi niewolnicy. Mają pana i zrobią dokładnie to, co im się rozkaże.

Pamiętajmy jednak o tym, że tylko co drugi Polak, który może głosować, chodzi na wybory.
Klasa pasożytnicza z rodzinami na 100% pójdzie na wybory, bo musi, żeby żyć dalej. Korporacyjni też pójdą, jak im pan prezes, dyrektor, kierownik, tfu... wróć, manager poleci. I jeszcze zrobi zdjęcie komórką, jako dowód, na kogo głosował.

My natomiast, prący do nowoczesnej, sprawiedliwej i uczciwej Polski musimy zmobilizować całą resztę. To zadanie trudne, ale nie niewykonalne.

A z warstwą pasożytniczą damy sobie radę później. Polska będzie się re-industrializować i będzie potrzeba dużo rak do pracy.


.
[1] http://wgospodarce.pl/informacje/15151-milionowe-legiony-urzednikow-jedna-czwarta-wszystkich-zatrudnionych-w-polsce-pracuje-w-budzetowce
[2] http://natemat.pl/32551,dodatkowe-10-miliardow-na-urzednikow-tak-rzad-donalda-tuska-zmniejsza-administracje
[3] http://www.witoldkiezun.com/docs/kultura_032000.htm


.

wtorek, 10 marca 2015

Spowiedź internetowego trolla. KONIECZNIE PRZECZYTAJ!

 http://www.fronda.pl/a/spowiedz-internetowego-trolla-koniecznie-przeczytaj,48447.html

Co jest bardziej szkodliwe? Menda internetowa, jak Obibok Na Własny Koszt, czy ten anonimowy troll - putlerek? Oceńcie sami... 


 Wstyd mi, że stało się to, co mam zamiar opisać, ale mam nadzieję, że teraz choć trochę odkupię zło, które wyrządziłem.
Wszystko zaczęło się rok temu, kiedy Rosja napadła na Ukrainę i rozpoczęły się walki zbrojne. Byłem od tego zdystansowany, bo nie interesowałem się takimi sprawami, ale chętnie szydziłem z całej tej sytuacji, bo oburzenie niektórych ludzi w internecie sięgało szczytu, a ja dolewałem oliwy do ognia pisząc komentarze, które ich jeszcze bardziej denerwowały. Niedługo potem otrzymałem wiadomość email na mój prywatny adres (którego używałem przy rejestracji na różnych serwisach, ale nigdy nie podawałem do publicznej wiadomości), że mogę zarabiać na pisaniu komentarzy w internecie. Było to dla mnie dość wygodne, bo "pracować" mogłem nawet w czasie zajęć na uczelni itd. Wszedłem na podaną w wiadomości stronę i zarejestrowałem się, czekając na dalsze instrukcje. Kiedy zweryfikowali moje konto, napisał do mnie ktoś z wyjaśnieniami, na czym dokładnie miałaby polegać moja praca. Tej osobie bardzo podobały się moje zgryźliwe komentarze w sprawie Ukrainy, więc miałem pisać ich więcej, utrzymanych w podobnym klimacie na różnych stronach na Facebooku i portalach społecznościowych. W serwisie, gdzie się zarejestrowałem codziennie czekały na mnie linki do stron, gdzie mam zostawić komentarz, a po jego dodaniu odbywała się weryfikacja, czy faktycznie został dodany.

Dostawałem za to punkty, które potem były przeliczane na pieniądze. Jeden komentarz wart był ok. 60 gr, a dziennie byłem ich w stanie napisać od 50 do nawet 150. Rozliczenie odbywało się tak, że doładowywali mi telefon (dostawałem kod do doładowania) albo wysyłali BitCoiny. Było to dość bezpieczne, bo nikt nie mógł namierzyć skąd przychodzą, a oni tłumaczyli się chęcią uniknięcia opodatkowania. Początkowo nie wierzyłem, że faktycznie mogę tak zarabiać, ale okazało się, że ten system działał, więc byłem całkiem zadowolony.
Po jakichś 2-3 miesiącach dostałem informację, że mógłbym trochę podkręcić poziom i swoimi szykanami objąć więcej tematów. I tak doszły takie tematy jak Smoleńsk, przeciwnicy gender, kościół itd. Wszystko, co kojarzyło się z "ciemnogrodem" miałem wyśmiewać i pisać o wzorze jakim jest europejskość i integracja. Nie potrafię policzyć, ile złych słów wyszło spod moich palców. Niewiele o tym myślałem, bo dostawałem pieniądze nie za rozstrzyganie, kto ma rację, tylko promowanie konkretnych opcji i postaw, a poniżanie innych.
Niedawno skończyłem z tym. Nie wytrzymałem psychicznie, jeśli można tak to ująć. Nie było może w tym nic trudnego, ale z czasem zacząłem patrzeć na te sprawy zupełnie inaczej. Znudziło mnie to trochę, a poza tym zacząłem dostrzegać, że taka jednostronna przepychanka nie ma sensu. Nie oszukujmy się, plułem jadem na lewo i prawo, ale nigdy nie doświadczyłem tego, żeby ktoś na równym poziomie znieważył mnie. Śmiałem się z tych pokornych baranków, którzy przyjmowali każdy cios i każdą złośliwość i odpowiadali tylko, że w końcu zrozumiem, jak jest naprawdę. I faktycznie okazało się, że mięli rację.
Nie mogę jednoznacznie wskazać, kto stał za tą całą dobrze skoordynowaną akcją, bo podobne komentarze pojawiały się w wielu miejscach w internecie, więc z pewnością nie byłem jedyny. Dobór tematów, które przytoczyłem wcześniej wydaje mi się wskazywać drogę, gdzie należy szukać kierujących. Nagonka trwa nadal, ja się wycofałem, skasowałem tamtą skrzynkę email, zmieniłem telefon i nie mam zamiaru do tego wrócić. Ale jestem pewien, że zbliżająca się kampania prezydencka przyniesie znów masę ociekających nienawiścią komentarzy. Warto zwrócić na to uwagę przy przeglądaniu wiadomości.
Mam nadzieję, że jak najwięcej ludzi przeczyta to świadectwo i samemu dotrze do prawdy. Nie będę nikomu pokazywał palcem co i jak, bo rzadko kiedy wyciąga się z tego jakąś naukę.

Anonim WW
List nadesłany do portalu Fronda.pl

czwartek, 5 marca 2015

 
Pośród tych o najniższym IQ jest najwięcej kretynów i szubrawców. To proste - łatwo nimi manipulować i za dużo nie myślą. Taki właśnie jest agenck Obibok Na Własny Koszt.
Popatrzcie do czego to nas wszystkich prowadzi
 
 

Nadchodzi era głupców

 
 
Wreszcie będziemy mieli prawdziwą demokrację! Bo przecież jak nauczano, demokracja to rządy większości. Lecz na świecie tak się składa, nie bójmy się użyć tego brzydkiego sformułowania, że większość to niestety głupcy. Do głupców zaliczyłem też "przeciętniaków", czyli takich, co to życie sobie jakoś ułożą, ale jak to się brzydko mówi – "wyżej ch... nie podskoczą", czyli już raczej po raz drugi koła nie wymyślą. Rozkład "mądrości" na świecie określa oczywiście słynna statystyczna krzywa dzwonowa i w tym wypadku granicę ludzi inteligentnych przyjęto na IQ=110. I okazuje się niestety, że ludzi naprawdę mądrych jest dokładnie 25,02%. Tyle samo zresztą, jak beznadziejnych tępaków i upośledzonych umysłowo, co to sobie sami butów nie potrafią zawiązać. Czyli tych niespecjalnie mądrych jest 74,98%. Szokujące dla kogoś dane? Nie do wiary? Tak właśnie stwierdził świat nauki, czyli ci najwięksi mądrale, więc może coś podkolorowali? Lecz można się samemu przekonać - http://webspace.ship.edu/cgboer/intelligence.html (link is external) I nie ważne, czy skończony głupek, czy autentyczny geniusz – w demokracji i jeden i drugi ma jeden głos i głos głupka i geniusza waży dokładnie tyle samo. Ktoś teraz może się zdenerwować, oczywiście, ten z klasy mądrali i zapytać: - po co to pitolenie, przecież to od lat powszechna wiedza. Powszechna, nie powszechna, ale od paru lat, coraz bardziej rzucająca się w oczy. I to nie przy kasach w supermarketach, czy w przypadku słynnych policjantów, tylko w miejscach dla każdego najważniejszych: - w polityce, w rządzeniu, w wymiarze sprawiedliwości, a nawet na uniwersytetach. Wszędzie nagle nastąpił wylew miernot. A co najgorsze dla wszystkich: na kierowniczych, decyzyjnych stanowiskach. Czym to grozi dla państwa i dla obywateli – dzisiaj dokładnie widać. Skoncentrujmy się na naszym biednym kraju. Choćby taka obserwacja – prezydencka. Przez minione 25 lat, dane nam było własnym wyborem (choć czasami słynne PKW na ruskich serwerach mogło pomóc) posadzić na tym najważniejszym stolcu takich ludzi: Wałęsę, Kwaśniewskiego, Kaczyńskiego Lecha, oraz ostatnie nieszczęście, Bronisława Komorowskiego. Dokładnie czterech ludzi. Kryterium ponad przeciętnej inteligencji spełniał tylko jeden. To profesor Lech Kaczyński. Według prawideł matematyki i rozkładu Gaussa, dwóch powinno mieścić się w średniej, która zawiera się w obszarze IQ>90 i IQ<110. Lecz tak nie było. Kryteria te od biedy, kryteria średniaka, spełniał jedynie "cwaniaczek" Kwaśniewski, natomiast dwóch pozostałych, czyli "mędrzec Europy" Wałęsa i skaczący po fotelach Komorowski lokują się w dolnym przedziale krzywej. I to nikogo nie obrażając. Wbrew pozorom, ci dwaj z dolnych przedziałów, Wałęsa i Komorowski nie są najniebezpieczniejsi. To folklor. Rozrywka dla ludu i sposób na dowartościowanie się – patrzcie, nie jestem taki zły i głupi, jeżeli mamy takiego obciachowego prezydenta. Niebezpieczni najbardziej są ci średniacy. Bo oni już kombinują. To tutaj jest najwięcej towarzyszy szmaciaków. Myślenie już jest na wyższym poziomie, czasem się nawet uda jakąś książkę przeczytać (lecz czy zrozumieć, to już nie takie pewne), lecz nie w pełni wykształcił się u nich żelazny kręgosłup moralny. Tu rządzi, tak ukochany przez lewicę i liberalne lewactwo, relatywizm. Wszystko, co nie jest zabronione paragrafem, czyli ewentualną odsiadką, jest dozwolone. Nawet zmiana płci na życzenie. Prezydenci Polski są świetnym przykładem, że matematyka jest królową nauk. I jak już raz się niezbicie udowodni, że 2+2=4, to nijak nie może być inaczej. Tak samo z tym statystycznym rozkładem IQ. Żeby przypadkiem nie było żadnych wątpliwości – to nie jest polska specjalność, to zależności ogólnoświatowe. Lecz do tego dojdziemy później. Dlaczego to zjawisko w polityce nie było tak widoczne w poprzednich latach? To jest dosyć istotne i tajemnicze pytanie. Czyżby decydowała o tym istniejąca, nawet szczątkowa klasowość? Czy może to były echa intelektualizmu i szacunku dla mądrości, które zdołały przetrwać lata okupacji, za nim toporna, komusza propaganda obiecała każdemu tępemu parobkowi buławę w plecaku. Jaka by nie była przyczyna takich postaw to nierozgarnięci przeciętniacy nie pchali się do władzy całymi stadami. Woleli pozostawić rządzenie tym, którzy mieli autorytet. Oczywiście, nie mówimy tu o komunie, bo to był zupełnie inny cyrk. Ale autorytetów coraz mniej. A nawet jak już są, to są wyśmiewani i na przykład przezywani kartoflami. Pamiętacie? Mam swoją teorię. Prawdziwe autorytety, czyli jak rozumiem, ludzie mądrzy, którzy mają wpływ na opinię publiczną, świadomie się niszczy, a na ich miejsce podstawia się fałszywki. Najczęściej tak zwanych celebrytów. Czy kiedyś Czesław Niemen, albo Andrzej Łapicki, niekwestionowane gwiazdy wypowiadały się do każdego podsuniętego przez idiotkę -dziennikarkę mikrofonu na każdy, dowolny temat? Oczywiście, że nie. Po pierwsze mieli oni poczucie własnej godności i własnych niedoskonałości. A po drugie, co nie mniej istotne, mało było wówczas wśród dziennikarzy takich skrajnych i bezczelnych idiotów, jak to ma miejsce dzisiaj. A dzisiaj? Taki powiedzmy Hołdys w kapelutku, z miną ponurego kretyna, czy pani Czubaszek, wg. mnie poważnie zaburzona, robią za niekwestionowane autorytety. Zgroza i katastrofa. Lecz najgorszy wniosek, który wysnuwam, to ten, że jest to świadome działanie. Jakieś tajemnicze stowarzyszenie "mędrców", pretendujących do władzy nad światem, czy to Klub Rzymski, który już w połowie lat 70-tych wyliczył, że Polaków powinno być tylko 15 milionów i co chyba właśnie jest realizowane, czy to jakiś inny Bilderberg, zdecydowało, że dla dobra ludzkości trzeba ograniczyć poziom świadomości ludzkości, jak tylko się da, obniżać współczynnik inteligencji, promować przeciętność, propagować głupotę i wykorzystując naturalne lenistwo i gnuśność ograniczać edukację, zdolność do samodzielnego rozumowania, a gotowe wzorce dostarczać propagandowymi massmediami. Ukształtować nowego człowieka XXI wieku – durnia, ale bezczelnego i nie pojmującego swojej durnoty; chama, rozpychającego się łokciami, kompletnie niewrażliwego na społeczeństwo; chłopka-roztropka, co to wszystkie rozumy pozjadał, a który powtarza tylko kalki sprytnie podsunięte przez wszechobecną propagandę i reklamę. Tacy mamy być według tych, którzy chcą zdobyć władzę nad ludzkością i całym światem. I niech mi tu kolejny mądrala nie wyjeżdża z kpiną – oto następna teoria spiskowa! Czy to nie najbogatsi ludzie na świecie spotykają się potajemnie w Nowym Jorku, by kształtować losy świata, czy z kolei najbardziej wpływowi, jak ci z Klubu Bilderberg, wynajmują całe odosobnione hotele, czy resorty i strzegą ich spotkania tysiące policjantów? A Putin nie chciałby władać całym światem? Lub, czy ostatnio w sprawie Ukrainy, Niemcy i Francja nie pokazały, kto tak faktycznie rządzi całą Europą? Ktokolwiek pytał się "prezydenta" Tuska o zgodę, albo, co robić? Są wąskie gremia, które wymarzyły sobie Nowy Porządek Świata, słynny NWO – New World Order.( łac. (link is external) Novus Ordo Mundi). Znowu śmiechy chichy – kolejna teoria spiskowa. Tylko już dosyć niemłoda, bo zaistniała z utworzeniem ONZ. A co niby ta śmieszna teoria m.in. zakładała? "... utworzenie jednej zależnej religii (projekt Haarp i Blue Beam), praniem mózgu (link is external) (projekt Monarch (następca MKULTRA (link is external))), wszczepianiem innym ludziom chipów (link is external) pod skórę, propagowaniem transhumanizmu (link is external), uwięzieniem ludzi w ogromnych miastach-molochach, powszechnej inwigilacji (link is external) za pomocą monitoringu (link is external) i sieci Echelon oraz bezgotówkowym obrotem towarami (link is external)." [ http://pl.wikipedia.org/wiki/Nowy_porz%C4%85dek_%C5%9Bwiata (link is external) ] Niech ktoś uczciwy zaprzeczy, że któryś z tych postulatów nie jest realizowany! Wykorzenia się chrześcijaństwo; pranie mózgu to już od świtu do nocy – coraz mniej ludzi myśli samodzielnie; już zaczęło się wszczepianie mikroczipów i to nie tylko zwierzętom domowym – już wkrótce nam wszystkim – intensywnie pracuje się nad tym; a monitoring... ile już jest kamer w samej Warszawie, kto już nie ma komórki w kieszeni, która stale ciebie namierza; a satelity, które potrafią czytać nawet mały tekst w gazetach... Utopia? Normalna rzeczywistość proszę państwa. Zachowując pozory demokracji i ułudę wpływu zwykłych ludzi, jednocześnie bardzo starannie, przynajmniej już w Polsce, zniszczono demos, czyli wg. jednej z definicji " Społeczność wolnych obywateli, dorosłych mężczyzn, stałych mieszkańców zamieszkujących dem, lub wywodzących się zeń, prawidłowo wywiązujących się z obowiązków wobec społeczeństwa, przez co ujętych w spisach obywateli jako demotes i posiadających polityczne prawo głosu. " To definicja klasyczna; dzisiaj oczywiście dodajemy tutaj kobiety. Ale od niedawna, gdzieś od 100 lat. Nie ma już demosu, nie ma prawdziwych obywateli. Są poddani, niemalże niewolnicy, a już takimi są bez wątpienia pracownicy wielkich korporacji, dodatkowo omotani pajęczyną bankowych kredytów. To nie obywatele z poczuciem przynależności do społeczeństwa i państwa, czyli bez żadnych wątpliwości patrioci. To wolne atomy, egoistyczne i samolubne, nie zainteresowane jakimkolwiek dobrostanem poza końcem nosa. Po co tym ludziom mądrość, po co im inteligencja? Żeby za dużo rozmyślali, albo jeszcze nie daj Boże zabrali się za religię, naukę i filozofię? Taki człowiek władcom jest absolutnie niepotrzebny. Świat dąży w kierunku uczynienia z ludzkości rzeszy poddanych, sterowanych i kontrolowanych na każdym kroku przez bardzo wąską elitarną grupę, posiadającą całą władzę i wszystkie wyobrażalne bogactwa. Już zresztą jest 80 osób, którzy posiadają tyle, co połowa ludzkości. [ http://biznes.onet.pl/wiadomosci/swiat/80-osob-ktore-posiadaja-tyle-co-polowa-ludzkosci/bz2gc (link is external) ] To nie wytarty slogan, albo takie sobie hasełko: Bogaci stają się coraz bogatsi, biedni coraz biedniejsi. Kim myślisz jesteś? Może klasą średnią? Nie ma w Polsce klasy średniej, zniszczono ją prawie całkowicie przez ostatnie 25 lat. Bardzo się o to starali różni Balcerowicze, Kołodki, Kwaśniewskie, Lewandowskie i Jan Krzysztof Bielecki. Klasa średnia w państwie poddanych jest niepotrzebna. Drobnych polskich przedsiębiorców, jak również handlarzy, czy powiedzmy aptekarzy wykończają wielkie międzynarodowe sieci i korporacje. Mimo, że na początku transformacji można było nie dopuścić do takiego upadku i przyjąć kurs na przedsiębiorczość i bogacenie się obywateli. Bogacili się tylko ci nieliczni, wskazani przez centralny aparat, nadzorowany przez tajne służby. W tej nowej rzeczywistości, którą nam się właśnie kreuje, również do polityki i rządzenia nie są potrzebni ludzie wybitni i jakieś umysłowe talenty. Toteż widzimy, to co widzimy. I to nie tylko w Polsce, a pan prezydent USA, Barack Hussein Obama, niech będzie jedynym przykładem światowej "elity intelektualnej". Koncentrując się na kraju ojczystym, doprawdy mam poważne trudności, żeby wskazać choć jednego intelektualistę i zarazem uczciwego człowieka, który jest we władzach, albo w polityce. Choć nie, europosłem został prof. Krasnodębski. Ale prof. Zybertowicz już nie. No więc kto? Piłkarzyk Tusk? "Szogun" Komorowski? Kłamczucha Kopacz? Bufon i narcyz Sikorski? "Niebezpieczny dla Rosji" Borusewicz? To sama góra. Gdybym chciał wszystkich wymienić, to pewnie musiałbym napisać z tysiąc nazwisk. Wszystko to totalne miernoty, którym na dodatek odbiło, jak łyknęli nieco władzy. W żadnym wypadku z grupy o IQ powyżej 110. Zyta Gilowska poza polityką. Podobnie prof. Staniszkis. Kandydat Andrzej Duda wygląda optymistycznie, ale muszę go zobaczyć w działaniu. Niech więc zostanie tym prezydentem, a notowania Polski na arenie międzynarodowej natychmiast podskoczą o 10 punktów – nawet w Japonii. Jak widać spełnia się idea międzynarodowych macherów rzeczywistością, wyznawców, nie tylko w teorii NWO – głupcy wybierają głupców; albo odwrotnie – głupcami rządzą głupcy. Mądrość i inteligencja jest passe. Gdy rozsądnie wypowiadasz się i dyskutujesz, to te dolne 75% przystępuje do ataku. Mądrość i wiedza jest niemile widziana. Wywołuje złość i opór. Chociaż w pewnym stopniu trudno się dziwić, bo omawiane miernoty, coraz częściej sięgają po akademickie tytuły doktorskie i łatwo, jak nigdy je zdobywają. Mamy więc i doktora Kulczyka, oraz doktor "Barbie" Ogórek. Nawet ta "poczciwina mentalna" Komorowski umieścił ten tytuł przed nazwiskiem, chociaż nie ma do tego prawa. Jak ex-prezydent Kwaśniewski do tytułu magistra, bo wyższej uczelni nie chciało mu się (albo nie zdołał) ukończyć. Czy to zjawisko, które opisuję, jest już nieodwracalne i zafiksowane? To przecież koniec naszej łacińskiej cywilizacji. To ponure wizje przyszłości o której pisali Huxley, Orwell, Fukuyama, czy nasz genialny Stanisław Lem. Jestem optymistą i wydaje mi się, że ten diaboliczny wobec ludzkości projekt walnie i się rozpadnie. Takie auto – destrukcyjne i nihilistyczne ruchy zawsze mają miejsce w przełomowych momentach dziejów ludzkości. Lecz rozsądek zawsze w końcu zwycięża. Nie jesteśmy przecież samobójcami i urodzonymi niewolnikami. Po co Pan w Niebiosach dał nam wolną wolę? Po co pozwolił nam decydować o własnym losie? Od nas wyłącznie zależy, czy przywrócimy tak zaburzony przez okropieństwa XX wieku, szczególnie faszyzm i komunizm, naturalny porządek rzeczy. Słabsi i mniej lotni ponownie zaufają tym trochę mądrzejszym i obdarzą ich koniecznym szacunkiem. A ci nieco mądrzejsi nigdy nie będą działać egoistycznie, lecz tylko i wyłącznie dla dobra wspólnego. Dobra wszystkich – swojej rodziny, otoczenia, społeczeństwa i narodu. Tak zazwyczaj do tej pory kończyła się walka dobra ze złem. A pamiętajmy, że najsilniejszą bronią Szatana jest właśnie głupota
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/nadchodzi-era-glupcow
© Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :) <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.