wtorek, 28 kwietnia 2015

Polski szlachcic do wyrżnięcia przez polskiego chłopa

 




Mojemu dobremu koledze Trybeusowi, który nagle zwariował, co m.in. wyraża się zwierzęcą nienawiścią do Ukrainy i Ukraińcom dedykuję ten tekst.

Może on nie wie, wagarując na lekcjach historii, lub mając nędznego nauczyciela, bądź też świadomie o tym milczy, zbyt zaangażowany w agitacyjną putlerkę, więc ja mu tutaj opowiem o Jakubie Szeli i o Galicyjskiej Rabacji.
To się działo na jego podwórku, bo to wtedy była Galicja.
Słowo =rabacja=, czyli zbrojny napad,  na szczęście nie pochodzi od miasta Rabka, gdzie Trybeus zamieszkuje. Wiadomo też, że nazwa Rabka, też nie pochodzi od rabacji.
Z wstydliwych momentów tego miasta, to tylko w czasie okupacji niemiecka szkoła służby bezpieczeństwa SD (Sicherheitsdienst des Reichsführers-SS).

Lecz dajmy spokój dygresjom i pokrótce przypomnijmy o Rzezi Galicyjskiej.


Posłuchaj więc Trybeusie gorzkiej opowieści o tym, co działo się w twoich stronach, może nawet na twoim podwórku, o tym, o czym może wiesz, a może nie wiesz.
Babcia, która swoimi strasznymi opowieściami wpoiła ci głęboko nienawiść do Ukraińca, rezuna, który przyjdzie i pokroi ciebie na kawałki, chyba nie opowiedziała o twoim sąsiedzie Jakubie Szeli. Za to pewnie wpoiła ci dumę ze słynnego rozbójnika Janosika. Pewnie też nie mówiła ci o księciu, który panował na ziemiach, gdzie mieszkasz, o Karolu Stefanie Habsburgu? Polskim Habsburgu z Żywca, który nawet miał zostać królem Polski, a jego syn Wilhelm królem Ukrainy a który, bądź co bądź arcyksiążę, odparł hitlerowskim oprawcom, że jest Polakiem i tak go mają traktować.

Niestety nie opowiedziała ci za dużo o ziemi na której mieszkasz z żoną dziećmi i przyjaciółmi – nie opowiedziała ci o Galicji.

Galicja to nie tylko Kraków. Stolicą Galicji został ustanowiony Lwów. Anektowane w I rozbiorze  ziemie Rzeczypospolitej , które przypadły austriackiej monarchii Habsburgów obejmowały Tarnów, Rzeszów, Nowy Targ, Jaworzno, Nowy Sącz, Sanok, Krosno, Przemyśl, Lwów, Stanisławów i Tarnopol. I Rabkę też – jak najbardziej.
Ukraińcy, których tak nienawidzisz, byli twoimi współobywatelami. Stanowiliście jedność. Dosyć specyficzną i różnorodną, lecz byliście poddanym tego samego Królestwa Galicji i Lodomerii.
Wołyń również był jego częścią.

Wstręt i nienawiść, którą odczuwasz do potwornej Rzezi Wołyńskiej miała jednak z czego brać przykład. A przykład ten urodził się na twoim podwórku. Twoi sąsiedzi dokonali równie potwornej rzezi. Też rżnęli piłą żywych ludzi. Też rozcinali brzuchy kobietom i gwałcili. I też rozbijali główki dzieci o ściany i drzewa.
Więc pamiętaj o tym dobrze, że ta ukraińska dzicz była tylko nędznym naśladowcą tego co czynili ludzie z tarnowskiego, bocheńskiego, sądeckiego, wielickiego i jasielskigo. Z twoich okolic.
I jak jakiś zły omen Rzeź Wołyńska zdarzyła się prawie dokładnie sto lat, po tej polskiej, czy galicyjskiej rzezi, która miała miejsce w lutym 1846 roku i przeszła do niechlubnej historii Polski jako Rabacja Galicyjska, choć komunistyczni historycy i propagandziści tą masakrę nazywali z dumą powstaniem ludowym.
Groźnym i ponurym symbolem tego bestialstwa, jak sto lat później na Ukrainie Bandera, został polski chłop – Jakub Szela.
Nie zamierzam tu analizować przyczyn i motywów tej zbrodni, bo to nie miało żadnego znaczenia dla przebiegu rzezi, okrucieństwa i zezwierzęcenia.
Fakty są jednoznaczne – sto lat przedtem, zanim ukraińska dzicz w krótkim czasie wyrżnęła ponad 60 tysięcy Polaków, tylko dlatego, że Polakami byli, polska, chłopska dzicz praktycznie w ciągu jednego miesiąca wyrżnęła 5 tysięcy polskiej szlachty, tylko dlatego, że byli szlachcicami – "polskimi Panami".
Ktoś skrupulatny powie, że ogrom rzezi wołyńskiej jest wielokrotnie większy, bo zamordowano 60 tysięcy ludzi, a nawet jak niektóre niepotwierdzone źródła mówią, prawie 100 tysięcy Polaków.
Odpowiedź jest prosta – w rzezi galicyjskiej wymordowano 5 tysięcy szlachty, bo więcej nie było! Wymordowano wszystkich, co do jednego! Starca, niemowlę, dziewczynę, wiekową matronę i mężczyzn.
Gdyby szlachciców było 100 tysięcy, to też w tym "ludowym powstaniu" wymordowano by ich wszystkich. Co do jednego.

Znając Trybeusie twoje przekonania odnośnie Żydów podam ci jedną ciekawostkę: na terenie objętym rebelią Żydów żyło wówczas też kilkadziesiąt tysięcy. I ani jeden z nich nie zginął. Żydów zbuntowani chłopi nie tykali. Ciekawe dlaczego i ciekawe dlaczego teraz ich, tak jak i Ukraińców nienawidzisz.

Jakub Szela, jeden z paru przywódców krwawej rebelii, miał w tym pamiętnym 1846 roku 59 lat. Był średniozamożnym wolnym kmieciem.
O jego charakterze niech świadczą takie fakty, że podobno w napadzie szału spalił ojcu dom. A potem, żeby uniknąć służby wojskowej, odrąbał sam sobie siekierą dwa palce. Nienawidził "polskich Panów" będąc przecież również Polakiem.
Wyspiański przedstawił tego krwawego i okrutnego chłopa w "Weselu".

Ten tekst, to przypomnienie tragedii, o której jest dziwnie cicho, kieruję do ciebie Trybeusie, bo wiem, że jesteś człowiekiem rozsądnym, który zbłądził, ale mam nadzieję, który powróci na ścieżkę rozumu.
Lecz jest to taki trik, który zastosowałem, żeby uświadomić wszystkim tym zapiekłym wrogom Ukrainy, którzy nadużywają argumentu Rzezi Wołyńskiej, tylko w jednym celu – by wzbudzić nienawiść do sąsiada Polski. Takie zadanie i taki cel został precyzyjnie opracowany na Kremlu, aby doprowadzić do izolacji narodu walczącego o niepodległość i wyrwanie się spod kacapskiego wpływu.
Jak się dobrze zastanowić Rabacja Galicyjska i Rzeź Wołyńska mają bardzo dużo wspólnego – ten sam obszar działania, identyczny modus operandi, były tak samo krwawe i okrutne. I w obu ucierpieli niewinni Polacy. Naród i państwo, które nigdy nie brało za pysk swoich poddanych, jak również różnorodnych osadników obcokrajowców, którzy licznie do Rzeczpospolitej przybywali, znajdując tu schronienie przed prześladowaniami u siebie – czy to z powodów etnicznych, społecznych, czy religijnych.
Może to nasz dziejowy błąd?

Kiedyś Trybeusie pięknie opisałeś, jak twoje Podhale, chciało się przyłączyć do hitlerowskich Niemiec, z "królem" Krzeptowskim, jako dumny Goralenvolk.
Może teraz rozejrzysz się po okolicy, popytasz mądrych sąsiadów, jak to było u ciebie z tą galicyjską rzezią. Czy w Rabce też stały dworki szlacheckie, które doszczętnie spalono, a ich mieszkańców okrutnie wymordowano. Czy w Rabce też ludzi rżnięto żywcem piłami, dzieci nadziewano na widły, a kobiety gwałcono i rozcinano im brzuchy.
Życzę ci owocnej pracy.


.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Destruktor

Orunia to dzielnica Gdańska, gdzie między masą przyzwoitych ludzi poukrywały się kanalie, jak Obibok na własny koszt, i jego koleżka, którego nazwiemy Destruktorem. Właśnie przyszła kryska na Matyska i wnerwieni właściciele portalu wywalili go na zbity pysk.

Tak kończą wszystkie szuje, dla których nie ma miejsca w publicznym internecie.

A zrobi się jeszcze bardziej przestronnie, bo wiem, że zespół specjalistów pracuje nad obszerną publikacją pod roboczym tytułem - "Zdrajcy w gdańskim podziemiu i Solidarności"

A oto Destruktor z Orunii, pieknie opisany przez błyskotliwego Galluxa.

 

Wygląda na to, ze nasz autor padł ofiara okoliczności i się spóźnia.

Poczekamy... 

 

 

 

Obiecałem sobie, że o tym człowieku nie będę pisał, nie będę też się nim zajmował więcej niż wymagają tego konkretne okoliczności. Teraz jest moment, że poświęcam mu parę słów. Nie napiszę też wyraźnie kogo mam na myśli pisząc te słowa, ale odniosę się do porzekadła: na złodzieju czapka gore, Destruktor jaki jest każdy widzi, poznać durnego po śmiechu jego, więc nie powinno być większych trudności w rozpoznaniu bohatera tej notki.


Destruktor to osobnik z przerośniętym ego. Dojrzały fizycznie, ale mentalnie nadal siedzi w piaskownicy i rozdaje razy swoją dziecięcą łopatką. Ze względu na niski stopień edukacji oraz nieumiejętność prowadzenia merytorycznej dyskusji, posługuje się trywialnymi sztuczkami, dobrymi wyłącznie w piaskownicy.

 Destruktor ma wyimaginowanych wrogów. Ci wrogowie, to w naszym konkretnym Neon24 przypadku - "Diletanty". Każdy kto podpadnie Destruktorowi automatycznie jest klasyfikowany przez niego jako "diletant". "Diletanty" to wrogowie Destruktora. Wrogowie, którym wypowiedział bezwzględną wojnę.Teoria wroga i walki z wrogiem znana jest od pradziejów, większość despotów miała takich wyimaginowanych wrogów. Destrukcyjni despoci tworzyli chore i obarczone dziedzicznym obciążeniem teorie, do których potrzebni, wręcz niezbędni byli wrogowie. Jeżeli nadarzały się sprzyjające okoliczności wrogów niszczono fizycznie.Każdemu kto zna historię nieobce jest pojęcie "Wroga Ludu".

"Poprzez zastosowanie tego określenia przeciwnik polityczny aktualnej rewolucyjnej władzy stawał się wrogiem, przy czym zagrożona miała być nie tylko sama władza, ale cały lud. Władza rewolucyjna uzurpowała dla siebie prawo obrony ludu przed jego wrogami, zazwyczaj poprzez stosowanie nadzwyczajnych i surowych środków. W ten sposób osoba okrzyknięta wrogiem ludu mogła stać się celem represji ze strony rewolucyjnego państwa, stosowanej prewencyjnie dla zapobieżenia potencjalnym wrogim aktom."

"Po przejęciu przez bolszewików władzy w Rosji określenie "wróg ludu" (ros.Враг народа) było używane w propagandzie bolszewickiej jako pogardliwa i piętnująca zbiorcza nazwa dla wszystkich rzeczywistych lub potencjalnych przeciwników władzy sowieckiej. Poszczególne fale terroru komunistycznego rozszerzały zakres pojęcia wróg ludu na kolejne grupy społeczne."

Bohater mojej notki jest człowiekiem na wskroś bolszewickim, dla niego wrogiem Neonu24 są właśnie "diletanty". Celowo używa tej nazwy mającej ośmieszyć wyimaginowanego przeciwnika. "Diletanty" są wrogiem Neonu24, chcieli go we wrogi sposób przejąć, lecz dzięki internacjonalistycznej czujności Destruktora zostali odparci, ponieśli straty i teraz liżą rany. "Diletanty" próbowali też przejąć inne portale, ale przy sporym wkładzie Destruktora zostali rozpoznani i również odparci.Czyż to nie jest komiczne? Jest, jak najbardziej. Spróbujcie dokonać desantu i przejąć jakiś portal. Po co? W jakim celu? W imię czego?Nie wdając się w dyskusję o roli Klubu Dyletantów na Nowym Ekranie wspomnę tylko, że kiedy NE miał kłopoty, to właśnie "diletanty" zachowywali się lojalnie. W tym czasie Destruktor siedział w norze i nie wychylał z niej nosa.

Mamy więc osobę Destruktora, po proletariacku czujnego oraz Wrogów Ludu. Sytuacja jest jasna i klarowna. On twierdzi, że broni Neonu24 przed nieprzyjacielskimi działaniami Wrogów Ludu, w rewanżu słyszy, że ma obsesję, trawi go paranoja i strzyka mu w zwojach. Jest wojenka? Jest. Kto na tym zyskuje? On, Destruktor. Kto traci? Portal neon24.

Dlaczego Destruktor? Słuszne pytanie. Odpowiedź jest banalnie prosta, wystarczy spojrzeć na owoce jego działalności. Owocem jest sytuacja Neonu24. Miał sprawić, że Nowy Ekran wróci choćby do takiego stanu, w jakim był zaraz po jego powstaniu, a tymczasem Neon24 dołuje. Mądremu nie trzeba pisać dlaczego, a głupiemu nie chce się tłumaczyć. Główną i podstawową działalnością Destruktora są utarczki słowne z Wrogami Ludu, i w tym jest najlepszy. Jego wkład intelektualny można przyrównać do przysłowia o górze, która urodziła mysz. Ma więc zestaw epitetów, którymi niczym mieczem obosiecznym tnie dosłownie w plasterki przeciwników. Oczywiście jest to wyłącznie jego chora projekcja, będąca wynikiem trawiących go kompleksów. Prawdopodobnie doznaje przy tym satysfakcji przechodzącej w samouwielbienie,  co sprawia, że serce bije mu żywiej, rumienią się lica i napinają żyły, zwłaszcza te na czole i szyi. Nie wykluczam wytrzeszczu oczu.Destrukcja to inaczej rozpad, dekompozycja i dezintegracja. Destruktor to zgniły owoc, łyżka dziegciu i uschnięta gałąź, która nie owocuje. Destruktor to prowokator, który skłóca, dzieli i atomizuje. Destruktor to czarna owca, Jonasz i chodzące nieszczęście. Wpuszczony do biura wypija atrament z kałamarza i przekonuje, że tak robi każdy. Destruktor tworząc mitycznego Wroga Neonu24 uzasadnia potrzebę istnienia kogoś takiego, jak on sam. Bez wroga byłby nikim. Powtarzam: bez wroga jest nikim. Wielkie, idealne zero.

Większość czasu na portalu wypełnia mu śledzenie dyskusji, w których aktywni są "diletanty". Wtedy wkracza do akcji, rozdaje kuksańce, imputuje, śmieszy, tumani, przestrasza. Jego komentarze prawie zawsze są ad personam. Chętnie odnosi się do określeń w stylu: talmudyczny, co ty pitolisz, gnój, bardacha, menele, aj waj, laluniu, jedzie czosnkiem, hasbara, zapomniałeś wziąć lekarstw, włóż okulary..., to tylko niewielka, ale charakterystyczna próbka jego możliwości. Aż się chce napisać klasykiem - jaki intelekt, takie możliwości (słownictwo).

Czy jest zatem skuteczny i niezawodny sposób na zneutralizowanie destrukcyjnej roli tego osobnika? Ja znam odpowiedź, ale nie każdy jest w stanie ją zaakceptować. Rozwiązanie jest do bólu proste. Omijamy go szerokim łukiem, przechodzimy na drugą stronę ulicy i udajemy, że go nie widzimy. Zna to każdy Internauta, ale ja przypomnę raz jeszcze: nie karmimy trolla. Niech sobie trolluje. On inaczej nie potrafi. Jest za stary i za głupi na zmiany. Jałowe przepychanki z nim, to droga do nikąd. To manowce. To po prostu destrukcja. Nie dajmy sprowadzić się do poziomu Destruktora. Z początku chciałem określić go jako Wielkiego Destruktora, ale uczciwie muszę przyznać, że byłoby to z mojej strony nadużycie i niezasłużony komplement. Może zatem bardziej pasuje do niego przymiotnik Mały? Też nie. Jeśli już, to Przeciętny. Nie wyróżnia się niczym szczególnym, jest mało interesujący, zwykły i zbyt pospolity. Po prostu Destructorus vulgaris (Destruktor Pospolity).


Autor Gallux